huehuehue, przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale nie miałam zbytnio czasu i weny ;< Tu macie jakiś tam rozdział, gdzie pojawia się związek Drarrego. Oprócz tej informacji, ostrzegę Was przed małą ilością wulgaryzmów, mała, ale jest. Teraz już nie przeszkadzam i nie zanudzam. Zapraszam do czytania i komentowania c: Bądźcie wyrozumiali, gdyż pisałam to o 6 rano i dopiero zaczynam xD
***
***
Po zakończonym posiłku i zamęczeniu nauczycieli pytaniami wszyscy ruszyli stadem w stronę wyjścia. Poszedłem w ich ślady i razem z Adrianem podążaliśmy do dormitorium. Chwilę później minęliśmy obraz grubej damy, witając szkarłat i złoto, otaczające Pokój Wspólny Gryffindoru. Na ten widok od razu rozbolała mnie głowa.
-Te kolory... - pomyślałem na głos, rozglądając się po pomieszczeniu.
- Co? - zapytał Adrian- O co ci chodzi ?- dodał, po czym również rozejrzał się dookoła.
-A no wiesz.. - zacząłem niezgrabnie. - jesteśmy tu już szósty rok, a nadal nie mogę przyzwyczaić się do tych barw. Mam wrażenie, że źle działają na moją cerę, aż twarz mnie swędzi.- stwierdziłem naburmuszony. Adrian roześmiał się donośnie.
- Ty, faktycznie. To mi też wyskoczy taki pryszcz? - zapytał, wskazując palcem na nos.
- Co?!- krzyknąłem, biegnąc w stronę lustra. Mogłem odetchnąć z ulgą, gdy ujrzałem moje nieskazitelne oblicze. Korzystając z okazji poprawiłem włosy i posłałem chłopakowi stojącemu przede mną zniewalający uśmiech. Adi znów się roześmiał, podszedł do mnie i poklepał mnie po ramieniu.
- No, skoro już jesteśmy w dormitorium to może w końcu się rozpakujemy księżniczko? - zapytał roześmiany.
-Śmiej się, śmiej, ale zachowanie takiej cery to serio sztuka.- odpowiedziałem, po czym ruszyłem w stronę mojej walizki. Zanim jednak zabrałem się za wyciąganie sterty drogich ubrań i szykownych szat, rozejrzałem się badawczo po pokoju. Oprócz strasznie denerwujących mnie kolorów, można było dostrzec trzy mosiężne łóżka, tej samej ilości biurka i ręcznie rzeźbione szafy z pięknymi lustrami na drzwiach. Podłogę zdobił puszysty dywan koloru bordo, kontrastujący z beżowymi ścianami, na których znajdowały się obrazy mugolskich artystów. Oczarowało mnie jednak okno nad okrągłym stoliczkiem, a bardziej widok za nim. Niesamowicie duże jezioro, w którym przeglądało się rumiane słońce, liczne drzewa z koronami o milionie kolorów, a złociste dróżki i mały, drewniany mostek, potęgowały atrakcyjność tego krajobrazu. Było tam coś jeszcze.. Coś co przyciągało uwagę, chyba każdego. Mianowicie, Zakazany Las. Wiecznie zielony.. ale ta zieleń była niewiarygodnie mroczna i tajemnicza. Gęsta mgła unosiła się nad choinkami otaczając je aurą strachu. Nagle po plecach przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz, więc zmusiłem się i przeniosłem wzrok na stojącą nieopodal chatkę. Owy dom należący do leśniczego i obecnego nauczyciela ONMS, był dosyć skromny. Kuty w zimnym, popielatym kamieniu, posiadającym drewniane schodki prowadzące wprost na dębowe drzwi. Przed nim znajdował się mały ogródek, na którego grządkach dojrzewały jesienne dynie.
Usłyszałem huk. Szybko się otrząsnąłem i obróciłem na pięcie. Zapoczątkowałem mój radosny występ z początku delikatnym chichotem, po czym na widok miny Adriana przerodził się on w diabelski śmiech. Mój przyjaciel siedział zasypany ubraniami, a w rękach trzymał rozerwany karton. Patrzył na mnie zdezorientowany, co chwilę zerkając na bezużyteczny już przedmiot. Uspokoiłem się odrobinę i przetarłem płynące mi po policzku łzy rozbawienia. Cóż, kto normalny nie śmieję się z przyjaciela, jak coś mu się stanie?
-Te kolory... - pomyślałem na głos, rozglądając się po pomieszczeniu.
- Co? - zapytał Adrian- O co ci chodzi ?- dodał, po czym również rozejrzał się dookoła.
-A no wiesz.. - zacząłem niezgrabnie. - jesteśmy tu już szósty rok, a nadal nie mogę przyzwyczaić się do tych barw. Mam wrażenie, że źle działają na moją cerę, aż twarz mnie swędzi.- stwierdziłem naburmuszony. Adrian roześmiał się donośnie.
- Ty, faktycznie. To mi też wyskoczy taki pryszcz? - zapytał, wskazując palcem na nos.
- Co?!- krzyknąłem, biegnąc w stronę lustra. Mogłem odetchnąć z ulgą, gdy ujrzałem moje nieskazitelne oblicze. Korzystając z okazji poprawiłem włosy i posłałem chłopakowi stojącemu przede mną zniewalający uśmiech. Adi znów się roześmiał, podszedł do mnie i poklepał mnie po ramieniu.
- No, skoro już jesteśmy w dormitorium to może w końcu się rozpakujemy księżniczko? - zapytał roześmiany.
-Śmiej się, śmiej, ale zachowanie takiej cery to serio sztuka.- odpowiedziałem, po czym ruszyłem w stronę mojej walizki. Zanim jednak zabrałem się za wyciąganie sterty drogich ubrań i szykownych szat, rozejrzałem się badawczo po pokoju. Oprócz strasznie denerwujących mnie kolorów, można było dostrzec trzy mosiężne łóżka, tej samej ilości biurka i ręcznie rzeźbione szafy z pięknymi lustrami na drzwiach. Podłogę zdobił puszysty dywan koloru bordo, kontrastujący z beżowymi ścianami, na których znajdowały się obrazy mugolskich artystów. Oczarowało mnie jednak okno nad okrągłym stoliczkiem, a bardziej widok za nim. Niesamowicie duże jezioro, w którym przeglądało się rumiane słońce, liczne drzewa z koronami o milionie kolorów, a złociste dróżki i mały, drewniany mostek, potęgowały atrakcyjność tego krajobrazu. Było tam coś jeszcze.. Coś co przyciągało uwagę, chyba każdego. Mianowicie, Zakazany Las. Wiecznie zielony.. ale ta zieleń była niewiarygodnie mroczna i tajemnicza. Gęsta mgła unosiła się nad choinkami otaczając je aurą strachu. Nagle po plecach przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz, więc zmusiłem się i przeniosłem wzrok na stojącą nieopodal chatkę. Owy dom należący do leśniczego i obecnego nauczyciela ONMS, był dosyć skromny. Kuty w zimnym, popielatym kamieniu, posiadającym drewniane schodki prowadzące wprost na dębowe drzwi. Przed nim znajdował się mały ogródek, na którego grządkach dojrzewały jesienne dynie.
Usłyszałem huk. Szybko się otrząsnąłem i obróciłem na pięcie. Zapoczątkowałem mój radosny występ z początku delikatnym chichotem, po czym na widok miny Adriana przerodził się on w diabelski śmiech. Mój przyjaciel siedział zasypany ubraniami, a w rękach trzymał rozerwany karton. Patrzył na mnie zdezorientowany, co chwilę zerkając na bezużyteczny już przedmiot. Uspokoiłem się odrobinę i przetarłem płynące mi po policzku łzy rozbawienia. Cóż, kto normalny nie śmieję się z przyjaciela, jak coś mu się stanie?
- Co ty zrobiłeś? - zapytałem, powstrzymując uśmiech, który nie schodził mi z twarzy.
- No właśnie ja nie wiem. Idę odłożyć te ubrania do szafy... i nagle karton się rozerwał, a wszystko co miałem w środku runęło na mnie. - odpowiedział, wciąż zastanawiając się jak to się stało. Roześmiałem się krótko, po czym podszedłem do niego i pomogłem pozbierać leżące dookoła ciuchy.
- Dzięki.- burknął pod nosem zaczerwieniony. - Teraz będę musiał użyć tego mugolskiego kowadła... no.. tego co prasuje. - dodał lekko zawiedziony.
-Ee, masz na myśli żelazko tak? - zapytałem melodyjnym głosem.
- Tak, tak .. Żelazko właśnie. - odparł.
Zaśmiałem się ponownie i zabrałem się za własne bagaże. Jak już uporaliśmy się ze szkolną kolekcją mody, było już dosyć późno, więc nic już nie przedłużaliśmy. Położyliśmy się na łóżkach, zamieniliśmy kilka zdań i chwilę później w pomieszczeniu dało się słyszeć, równomierne oddechy.
- Dzięki.- burknął pod nosem zaczerwieniony. - Teraz będę musiał użyć tego mugolskiego kowadła... no.. tego co prasuje. - dodał lekko zawiedziony.
-Ee, masz na myśli żelazko tak? - zapytałem melodyjnym głosem.
- Tak, tak .. Żelazko właśnie. - odparł.
Zaśmiałem się ponownie i zabrałem się za własne bagaże. Jak już uporaliśmy się ze szkolną kolekcją mody, było już dosyć późno, więc nic już nie przedłużaliśmy. Położyliśmy się na łóżkach, zamieniliśmy kilka zdań i chwilę później w pomieszczeniu dało się słyszeć, równomierne oddechy.
***
Harry jeszcze raz upewnił się, że wszyscy w dormitorium śpią. Jego plan szedł w dobrym kierunku. Z uśmiechem na twarzy sięgnął po pelerynę niewidkę, różdżkę schował do kieszeni, a w ręce zdążył już trzymać miotłę. Wyszedł cicho zamykając za sobą drzwi. Ruszył w stronę błoni okryty przeźroczystym materiałem i niezauważony znalazł się na zewnątrz. Nie było, aż tak zimno, ale wszystko psuł chłodny wiatr. Harry opatulił się szczelniej szalikiem i spojrzał w rozgwieżdżone niebo. Usiadł odpowiednio na miotle i wzbił się na wysokość kilku metrów, po czym skierował się w kierunku gór. Szybował pomiędzy chmurami, które co chwilę rozwiewał nachalny wiatr. Potter zniżył nieco loty.Z uśmiechem przejechał ręką po niespokojnej tafli jeziora, w której odbijał się okrągły księżyc. Harry tylko na miotle czuł się wolny. Lubił kiedy wiatr lekko muskał jego twarz i pozwalał nie myśleć o niczym. Mógł odpocząć od kazań przyjaciół i codziennej nauki. Do tego jeszcze doszedł ten cudowny widok. Miliony gwiazd, pełnia księżyca i przepiękny Hogwart w tle . Brunet mógłby tak latać całe życie.
Nagle między wieżami zamajaczyła blada postać. Harry nie potrzebował wiele czasu, aby rozpoznać tę utlenioną czuprynę. Ogarnęła go panika. W głowie starał się wyszukać odpowiednie wyjście, lecz tam panowała wyłącznie pustka.
Ucieczka.
Tak to będzie najlepszy pomysł- pomyślał Potter.
Kiedy Draco zbliżał się do niego coraz bardziej Harry leciał ciągle przed siebie. Bliznowaty odwrócił się na chwilę, aby sprawdzić jak dużą ma przewagę. Stwierdził, że niewielką. Spojrzał przed siebie.
- Kurwa. - zaklął pod nosem. Potty leciał na ogromne drzewo. Całe szczęście, że wytrenował uniki na treningach quidditch'a, bo byłoby z nim kiepsko. Co prawda uniknął bliskiego spotkania z choinką, lecz w zamian dostał coś o wiele gorszego.
- Hej Potter czy ty do cholery wiesz, która jest godzina? - zaczął nerwowo blondyn. Brunet zwolił trochę, pozwalając wyrównać lot Draconowi.
-Oczywiście, że wiem Malfoy. - odpowiedział spokojnie Harry i dodał zgryźliwie. - mamy pięć po północy.
- To skoro jesteś tego świadomy to może wróciłbyś grzecznie do swojego dormitorium? Chyba nie chcesz mieć przyjemności u profesora Snape'a ? - zapytał blondyn z krzywym uśmieszkiem.
Przyjemności? myślał Harry. Wzdrygnął się z obrzydzenia na widok jaki podsunęła mu wyobraźnia. W tej chwili miał ochotę zabić Merlina za to, że obdarzył go taką perwersyjnością.
- Potter czy ty mnie w ogóle słuchasz? - zapytał ponownie Malfoy. Potty ocknął się i spojrzał na Draco.
-Tak, tak. Chciałeś coś jeszcze ?- odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Potter ! Wrócisz do tego dormitorium ?
- Dobra, jeżeli się ze mną chwile... pobawisz.. - Zaproponował brunet.
- Co ? Co ty odwalasz Potter? - zapytał zaskoczony szarooki.
- Och, ostatnio cały czas zadajesz tylko pytania. Ścigamy się kto pierwszy do tamtego drzewa. - zasugerował Harry. Draco nie zdążył nawet odpowiedzieć, kiedy brunet zaczął się od niego oddalać. Chyba nie mam wyjścia- pomyślał blondyn, po czym ruszył za nim.
-Potter! - krzyknął nawołująco.
- No co jest ? Co tak słabo Malfoy ? - zapytał Harry
Draco nienawidził być tym słabszym. Wziął się w garść i przyspieszył trochę tempa. Nie przewidział jednak tego, że straci nad tym kontrole.Zachwiał się w prawo i jęknął przeciągle w panice. Później przechylił się na lewo, następnie znowu na prawo, aż w końcu zawirował i puścił się miotły. Brunet usłyszał zduszony krzyk, odwrócił się i ujrzał spadającego Dracona. Szybkie myślenie Potter. myśl szybciej powtarzał sobie w myślach blondyn. Nigdy nie przypuszczałby, że będzie chciał pomocy tego Złotego bachora. Harry ruszył się z miejsca i poszybował w kierunku Draco.
Szarooki zacisnął powieki i szykował myśl, że to już koniec. Myśl, że spadnie i połamie się na malutkie części.
Nagle znalazł się na miotle. Otworzył ostrożnie oczy i ujrzał tył Pottera. Całe jego ciało trzęsło się ze strachu. Chwycił szatę bruneta po bokach i oparł się głową o jego plecy.
-Nic ci nie jest ? - zapytał cicho brunet.
Przez chwilę blondyn nie był wstanie nic odpowiedzieć.
- W porządku. Dzięki za ratunek. - odrzekł jednak po namyśle.
-Czekaj, wyląduje. - poinformował Harry i zniżył lot. Kiedy znaleźli się na ziemi Potter wziął blondyna na ręce i podszedł z nim do leżącej obok kłody.
- Potter co ty robisz ? Ja chodzić umiem. - powiedział oburzony.
- Zamknij się i siadaj tu. - rozkazał brunet. - muszę cię obejrzeć - dodał po chwili.
Malfoy spojrzał na niego jak na idiotę, nie rozumiał po co to wszystko. Draco usiadł na kawałku starego drzewa i spojrzał wyczekująco no Pottera.
- Rób co chcesz zrobić i kończmy to szybko. - powiedział obojętnym głosem. Harry zerknął na blondyna... Co chcesz ? - pomyślał.
Nie... Ja serio mam jakieś zboczone myśli.. Żeby jeszcze z Malfoyem, z chłopakiem ? Ja chyba oszalałem. Potter ogarnął się trochę i podszedł do Dracona. Uklęknął przed nim i zaczął go dotykać po ramionach.
-Boli cię to ? - zapytał łagodnym głosem.
- Nie. - odparł szarooki.
Harry dotknął jego szyi i powtórzył pytanie. Usłyszał tą samą odpowiedź. Zjechał na żebra, później na biodra, brzuch i klatkę piersiową. Czuł się niezręcznie, gdy dotykał Malfoy'a. Był całkiem dobrze zbudowany i za każdym dotknięciem Potter wyczuwał jak Draco napina mięśnie. Zaczerwienił się nieznacznie , kiedy zjechał rękami na uda chłopaka.
- Co jest Potter, spodobało ci się? - zapytał Malfoy z ironicznym uśmieszkiem na twarzy.
- Nie żartuj nawet Fretko. - parsknął Harry. - Wygląda na to, że nic ci nie jest. - dodał wstając od blondyna. Draco postąpił tak samo i wstał z kłody.
- Dobra Potter, teraz idziemy szukać mojej miotły. - zarządził Malfoy.
- Co? Sam sobie idź szukaj. Nie mam zamiaru się nigdzie z tobą włóczyć. - rzucił siarczyście Potter.
- To w pewnym stopniu twoja wina, więc nie masz wyboru... - odpowiedział blondyn. Harry tylko westchnął ciężko, a na twarzy Draco malowało się wyraźne zadowolenie. Chwycił bruneta za rękę i pociągnął go za sobą w stronę Zakazanego Lasu.
Ogarnęła ich ciemność, chłód i zmęczenie. Chodzili po lesie rozglądając się za miotłą Malfoy'a, ale po niej ani śladu. Co chwilę dało się słyszeć dziwne dźwięki. Chłopcy odwracali się przerażeni, ale żaden nie dał po sobie tego poznać.
- Malfoy, to jest bezsensu... Nie znajdziemy jej. - powiedział Harry, przerywając w końcu ciszę.
- Nie pierdol tylko szukaj. - Odpowiedział zirytowany blondyn. Potter prychnął tylko i podążał za Draco. Kolejne minuty poszukiwań i kolejne dziwne dźwięki. Nagle Harry rzucił się na szarookiego i przygwoździł go do pobliskiego drzewa.
-Potter! Co ty do cholery robisz? - wysyczał przez zaciśnięte zęby.
- Zamknij się i siedź cicho. - rzucił tylko w odpowiedzi i zasłonił ich obu niewidką.
- Skąd to masz ? - dziwił się Malfoy. -To bardzo rzadkie, nawet mi byłoby trudno zdobyć materiały, co dopiero tobie. - dodał. Potter tylko przewrócił bezwładnie oczami i odpowiedział.
- Dostałem to po moim ojcu, więc spasuj trochę okej?- zapytał szeptem. - Uważaj Malfoy coś się zbliża, siedź cicho. - powiedział to, po czym przylgnął do jego ciała, zostawiając pomiędzy ich twarzami zaledwie kilka milimetrów.
- Potter.. Byłbyś tak uprzejmy i mógłbyś nie chuchać mi w usta?- wyszeptał mu Malfoy, owiewaj jego ucho gorącym oddechem. Harry zadrżał lekko i przełknął głośno ślinę.
- Jakbym mógł to bym nie chuchał, a czy to takie ważne? Coś nas śledzi Draco... - odszeptał mu brunet.
Draco? czy on właśnie nazwał mnie po imieniu? - zastanawiał się blondyn. Jakimś sposobem mu to nie przeszkadzało.
- No więc jaki masz plan, Panie wspaniały ? - zapytał w końcu Dracon.
- To coś jest prawdopodobnie po lewej stronie. Widzisz coś? - odpowiedział znów pytaniem na pytanie. Draco rozejrzał się powoli. Kilka metrów od nich ujrzał dziwne stworzenie. Było większe o dwie głowy, wzdłuż i wszerz, miało trzy pary oczu, i cztery pary odnóży. Przypominało w pewnym stopniu pająka, gdyby nie kolorowy ogon, który był o wiele bardziej straszny niż cała reszta tego stwora.
- Widzę, to coś jest obleśne i ciągle tu patrzy. - odrzekł blondyn.
-Hmm.. To znaczy, że wyczuwa naszą obecność. Musimy wiać. - stwierdził Harry. Złapał Draco za rękę i powoli ciągnął go do tyłu. Szli krok za krokiem... Powoli...
Pająko-podobny stwór rozglądał się badawczo, kiedy nagle, któryś z chłopców stanął na gałązce. Rozległ się głuchy trzask, a stworzenie ruszyło w ich stronę.
- Uciekamy! - krzyknął Potter i pociągnął za sobą Malfoy'a. Biegli przed siebie, co chwila odwracając się w tył.
- Potter, mam tu zginąć z tobą? - zapytał, ciężko dysząc blondyn. Harry zaśmiał się cicho.
- Wygląda na to, że nie wierzysz w moje możliwości. - odpowiedział z uśmiechem brunet.- drętwota!. - Harry wycelował różdżką w stwora, który padł na ziemie i ryknął przeciągle.
- A teraz Malfoy, ruszaj się trochę, bo na długo to nie zadziała. - rzucił Potter i pobiegł przed siebie. Chłopcy jeszcze raz obejrzeli się w tył, pająka nigdzie nie było... Z ulgą biegli dalej, kiedy nagle wpadli na wielką, zarośniętą postać.
- Trol, Potter uważaj ! - krzyknął Draco, rzucając się na ziemie.
- Malfoy! To Hagrid. - zaśmiał się Harry. - wstawaj. - nakazał mu melodyjnym głosem. Blondyn posłusznie wykonał polecenie i spojrzał na leśniczego.
- Cholibka, Draco to nie było miłe. - zaczął wielkolud.
- Przepraszam panie profesorze. - odpowiedział cicho Malfoy
- Chłopcy, chodźcie za mną. Harry, nie powinniście opuszczać Hogwartu nocą. - powiedział nauczyciel.
- Tak wiem, przepraszam.- odrzekł brunet i podążył z Hagridem do jego chatki.
Kiedy znaleźli się już w środku, zajęli miejsce na kanapie obok kominka, w którym tańczyły radośnie płomienie. Hagrid przygotował chłopcom rozgrzewającą herbatę i powiedział.
- Zaczekajcie tutaj, ja muszę jeszcze na chwilę wyjść. Nigdzie nie wychodźcie. - rzucił, po czym wyszedł , posyłając Harremu błagalne spojrzenie.
Potter odłożył na stolik swój napój i usiadł na kanapie z podkulonymi nogami. Zastanawiał się, jak to możliwe, że siedzi w jednym pomieszczeniu z wrogiem, że uratował mu życie i obronił przed tym dziwnym stworzeniem w lesie. Myślał, że to nigdy się nie stanie, bo się nienawidzą. W zasadzie czemu się nie lubią? Harry oparł brodę o kolana i zatopił się w myślach.
Czy to możliwe, że to przez niego Draco go nienawidzi ? Czy to wtedy kiedy odrzucił jego przyjaźń stał mu się wrogiem? W sumie brunet tego nie chciał. Od samego początku pragnął jego przyjaźni, ale bał się, że straci to co już zyskał, czyli rudzielca i Mione. Zresztą mimo tego, że się z Malfoy'em nie lubią, Harry uwielbia patrzeć na jego twarz. Wygląda tak poważnie i jest całkiem przystojny. Merlinie o czym ja myślę? skarcił się w myślach Potter, a zaraz potem się zaczerwienił.
-Potter, nic ci nie jest? Jesteś jakiś rozpalony.- stwierdził blondyn, przykładając swoją chłodną dłoń do czoła bruneta.
- N-nie, wszystko w porządku.- odparł zmieszany Potter.
- Jak sobie chcesz. - odrzekł Draco odkładając herbatę na stół. Usiadł z powrotem obok Harrego. Było trochę niezręcznie. Brunet jakimś sposobem chciał zachować jakiś kontakt z Malfoy'em. Harry powoli przysunął rękę i położył delikatnie na dłoni Dracona.
- Te Potter ? Co ty odwalasz? - zapytał podejrzliwie blondyn.
- N-nic,- bąknął zaczerwieniony i szybko zabrał swoją dłoń.
- Mhm, rozumiem. - odpowiedział szarooki.
Po chwili Draco położył rękę na udzie Pottera.
- Te Malfoy ? Nudzi ci się? - zapytał zawstydzony Harry.
- No troszeczkę, zgadałeś. - odparł roześmiany Draco.
Brunet nie mógł w to uwierzyć. Malfoy zaśmiał się i to nie ironicznie, nie sztucznie. Zaśmiał się prawdziwie. Blondyn przejechał dłonią wzdłuż uda Harrego, a on się wzdrygnął.
- Przepraszam Malfoy, ale jestem śpiący. - odrzekł zakłopotany. Draco patrzył na niego badawczo, po czym ułożył go na swoich kolanach. Zielonooki zerwał się i usiadł, patrząc na blondyna pytająco.
- Co ty sobie Malfoy robisz ? - zapytał po chwili.
- Spokojnie Potter. Chce ci się spać, to się połóż, przecież cię tu nie zgwałcę. - odpowiedział roześmiany. Harry był tak zmęczony i uległ namowom Dracona. Chwilę później zasnął mu bezwładnie na kolanach, a Malfoy pozostał ze świadomością, że pakuję się w kłopoty...